blog prywatny

"[..] jak trudno ustalić imiona wszystkich tych, którzy zginęli w walce z władzą nieludzką [..] a przecież w tych sprawach konieczna jest akuratność nie wolno pomylić się nawet o jednego [..] jesteśmy mimo wszystko stróżami naszych braci [..] musimy zatem wiedzieć policzyć dokładnie zawołać po imieniu [..]"

Zbigniew Herbert
"Pan Cogito o potrzebie ścisłości"

Podziękujmy słowackim pilotom, że kompromitują MAK i putinowskich ekspertów “pożytecznych idiotów”

Na początku roku, pisałem już na ten temat i zamieściłem filmy na którym słowaccy piloci, w naoczny sposób zdyskredytowali MAK i rosyjskich ekspertów lotniczych, którzy twierdzili, że z małej wysokości nie można podnieść Tu-154.
Zamieszczam te filmy jeszcze raz wobec publicznych wypowiedzi, że TU- 154 na wysokości 100 m traci sterowność i musi spaść jak kamień. Poniżej wysokości 100 nie można „podnieść” TU 154. Te mądrości wygłaszają różni „pożyteczni idioci” typu E.Klich i inni polskojęzyczni eksperci będący na usługach salonu, propagandy putinowskiej i tych, którzy już godzinę po katastrofie wysyłali smsy „ winni są piloci, pozostaje do ustalenia, kto ich do tego zmusił”.
Przypomnijmy jeszcze raz. Do 2010 r. Tu-154 słowackiego prezydenta, pilotowany przez Słowaków, wykonywał na pokazach w Piestanach przejścia na niskiej wysokości nad płytą lotniska np. w roku 2007.

Po katastrofie smoleńskiej, było wiele dywagacji na temat możliwości podniesienia polskiego Tu-154M z wysokości 100 m, przy której padła komenda II pilota – “Odchodzimy!”. Wg Rosjan decyzja powinna paść na wysokości 120 m. Rosyjscy eksperci twierdzili, że Tu-154M nie jest w stanie wykonać manewru touch-and-go.
Miesiąc po katastrofie, 29 maja 2010 słowaccy piloci pokazali w Piestanach, nie tylko możliwość przejścia samolotu tego typu na bardzo małej wysokości nad ziemią i podniesienie go powtórne, ale także wykonanie klasycznego manewru touch-and-go. Przy dotknięciu pasa lotniska 0:38 porządnie zadymiły opony.
Skoro Słowaccy piloci pokazali, że możliwy jest manewr touch-and-go tym samolotem, to tym bardziej możliwe jest podniesienie samolotu z wysokości 100 m.
I nie ma tutaj znaczenia, że słowaccy piloci byli przygotowani do tego manewru. Skoro Słowacy na takim samy samolocie mogli „podnieść” go, gdy koła były już na ziemi, to tym bardziej istnieją fizyczne możliwości odejścia samolotu na wysokości 100 m. Tym samym jest wielkim kłamstwem informowanie opinii publicznej ,że poniżej 100 m, samolot traci sterowność i musi spaść na ziemię.
Wciąż nie mamy wiarygodnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego pomimo przerwania lądowania i wydania komendy „odchodzimy” – na wysokość decyzyjnej 100 m., samolot leciał w dół. Zapisy potwierdzają, że piloci robili wszystko, aby poderwać samolot, który opadał wbrew ich woli.
Rosjanie zniszczyli wrak samolotu . Nie chcą zwrócić naszej własności. Polski premier i polski rząd nie robią nic, aby imperium rosyjskie zwróciło POLSKĄ własność. W konsekwencji niezależni eksperci nie są w stanie ustalić z jakiego powodu samolot zamiast wznosić się, opadał. Bez zbadania wraku samolotu nie można wykluczyć żadnej wersji katastrofy. Być może kpt. Arkadiusz Protasiuk albo nie dysponował pełnym ciągiem silników, albo nastąpiło zablokowanie steru wysokościowego lub w inny zewnętrzny sposób uniemożliwiono manewr podniesienia samolotu.
Jedno zaczyna być pewne. Naczelna Prokuratura Wojskowa NPW potwierdziła natomiast rezultat badań komisji Macierewicza, który ujawnia, że na wysokości około 15 metrów nad poziomem płyty lotniska całkowicie ustało zasilanie elektroniki samolotu. Polski rząd znajduje się w posiadaniu satelitarnych zdjęć miejsca zdarzenia z czasu katastrofy. Te zdjęcia zostały przekazane przez amerykański wywiad. Dlaczego Tusk i jego ekipa utajnili te “fotki” ? Dlaczego media milczą na temat tych zdjęć ?

15 komentarzy do wpisu „Podziękujmy słowackim pilotom, że kompromitują MAK i putinowskich ekspertów “pożytecznych idiotów””

  1. Jak widać prawnicy są prawdziwymi “ekspertami” w dziedzinie aerodynamiki, charakterystyki Tu 154M , jego możliwości i parametrów. Chciałbym nieśmiało zwrócić Pana uwagę na fakt, że słowaccy piloci lądowali w dobrych warunkach pogodowych, idealnie widzieli ziemię, byli nad płaskim pasem startowym na znanym sobie lotnisku! Polski Tu 154M lądował w dramatycznej mgle. Piloci próbowali go poderwać z wysokości 39 m (a nie 100M!!!!) i manewr ten być może nawet by się im udał, gdyby nie DRZEWO o średnicy pnia u podstawy jakieś 1,5 m. Co prawda jako zwolennik PIS uważa Pan pewnie, że aluminiowe skrzydło samolotu poruszającego się z prędkością jakieś 280 km/h powinno skosić brzozę pozostając nietknięte, ale jednak fizyka (gdzieś tak na poziomie dawnej 7-8 klasy szkoły podstawowej) twierdzi inaczej. Reasumując chciałbym zobaczyć manewr słowackich pilotów, na który Pan się tak powołuje wykonywany po zderzeniu z podobnym drzewem i utracie końcówki skrzydła. A co do poderwania samolotu. Coś co waży 80 ton nie podrywa się do góry 0,5 sekundy po dodaniu gazu. Mimo! dodania gazu opada jeszcze jakieś 3-4 sekundy. Jak się jest na prawdę na 100m nie ma problemu, ale jak się jest na 39 m i do tego pod nami są drzewa to , niech Pan sobie wyobrazi, problemy BYĆ MUSZĄ. Pozdrawiam

  2. mija 12 sek zanim mogli się wzbić …. a to oznacza, że samolot nie może szybko zaaregować ze zwyżaniem, a więc mogli się rozbić, gdy teren się wznosił.

Dodaj komentarz