blog prywatny

"[..] jak trudno ustalić imiona wszystkich tych, którzy zginęli w walce z władzą nieludzką [..] a przecież w tych sprawach konieczna jest akuratność nie wolno pomylić się nawet o jednego [..] jesteśmy mimo wszystko stróżami naszych braci [..] musimy zatem wiedzieć policzyć dokładnie zawołać po imieniu [..]"

Zbigniew Herbert
"Pan Cogito o potrzebie ścisłości"

A gdyby tak podesłać Tunezyjczykom Okrągły Stół? Mogliby sobie spokojnie siąść, porozmawiać, popić…

Z Tunezji napływają kolejne doniesienia o demonstracjach, protestach i marszach. Napływają, choć od „jaśminowej rewolucji” upłynęło już ładnych kilka dni. Spokój wciąż nie wrócił na ulice miast. A przecież prezydent Ben Ali już nie rządzi, po ponad dwudziestu latach jedynowładztwa musiał uciekać w kraju. O co chodzi tym Tunezyjczykom, w końcu na tle Afryki to nacja całkiem przewidywalna i spokojna?

Otóż ludzie chcą ustąpienia władz, które przejęły schedę po Ben Alim. A chcą ich ustąpienia, ponieważ liczni członkowie nowej ekipy byli częścią obozu władzy przed obaleniem Ben Alego. Np. na czele rządu tymczasowego stanął dotychczasowy premier Ghannuszi, który „próbuje złagodzić napięcie w kraju”.

A gdyby tak podesłać Tunezyjczykom Okrągły Stół, który stoi w stołecznym Pałacu Namiestnikowskim (d. Pałac Prezydencki)? Mogliby Tunezyjczycy spokojnie sobie siąść, porozmawiać, popić gdzieś z boku… I sami oddaliby ludziom dawnego reżimu większość gospodarki, prawie wszystkie media, gwarantując przy tym nietykalność osobistą i prawną. A tych, co wciąż domagaliby się odejścia ludzi dawnego reżimu, media nowe i stare opisałyby jako wariatów.

A za parę lat Tunezyjczycy mogliby nawet wybrać stronników Ben Alego na najwyższe urzędy! Co więcej, dzień porozumienia z ludźmi Ben Alego (koniec rozmów przy Stole) uznano by za dzień wielkiego zwycięstwa demokracji; byłby on obchodzony prawie tak hucznie jak oficjalne święta państwowe.

A, no i oczywiście Ben Ali też doczekałby się uznania. Bo przecież mógł zabić znacznie więcej ludzi, niż zabił, mógł też strzelać do ludzi, a on tylko uciekł, zabierając marne półtorej tony złota. Więc może nie bezpośredni następca obalonego dyktatora, ale – powiedzmy – trzeci następca następcy zaprosiłby go na posiedzenie Tunezyjskiej Rady Doradczej, by podzielił się swoimi wspomnieniami z czasów, gdy – załóżmy, strzelamy – służył w okupacyjnych wojskach francuskich, przed uzyskaniem niepodległości.

Tak, dziwni ludzie Ci Tunezyjczycy… Zdecydowanie musimy im wysłać przynajmniej replikę Okrągłego Stołu, pomyślał Komar.

Bo jak dalej będą domagali się odsunięcia i ukarania ludzi reżimu, to nigdy nie dożyją chwili, w której portret Ben Alego zawiśnie w holu hotelu dla tunezyjskich parlamentarzystów.

zaprzyjaźniony komar
artykuł zamieszczony na portalu wpolityce.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.