blog prywatny

"[..] jak trudno ustalić imiona wszystkich tych, którzy zginęli w walce z władzą nieludzką [..] a przecież w tych sprawach konieczna jest akuratność nie wolno pomylić się nawet o jednego [..] jesteśmy mimo wszystko stróżami naszych braci [..] musimy zatem wiedzieć policzyć dokładnie zawołać po imieniu [..]"

Zbigniew Herbert
"Pan Cogito o potrzebie ścisłości"

Wieczna chwała „Warszycowi” i innym żołnierzom powstania antykomunistycznego – wieczna hańba ich mordercom z UB, PPR i PZPR !!

W ubeckich piwnicach przestrzelone czaszki,
To śpiący rycerze majora Łupaszki.
Wieczna chwała zmarłym, hańba ich mordercom,
Tętno Polski bije w przestrzelonych sercach.

Andrzej Kołakowski „Rozstrzelana Armia”

Czym jest dla mnie dzisiejszy dzień ? Wielką radością . Wreszcie mamy narodowe święto. Każdego roku będziemy obchodzić Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych”. Prawda zwycięża. „Bandyci” wreszcie stali się BOHATERAMI .
Po latach oddajemy hołd żołnierzom powstania antykomunistycznego. Za wolność, niepodległość Polski oddali to co mamy najcenniejsze – swoje życie. Czy potrafimy to zrozumieć ? ONI nie godzili się na żadne kompromisy. Żołnierze podziemia niepodległościowego walczyli z komunistami w obronie naszej niepodległości, wiary i tradycji. Nad każdym zabitym za wolność Polski wszedł żywej pamięci kształt.
„Warszyc” , “Łupaszka”,”Zapora”,”Huzar”,”Ogień”, „Szary” “,Orlik”,”Zuch”,”Rój”,”Żelazny”,”Jastrzab” i wielu innych nie godzili się na sowiecką okupację. Sprzeciwiali się nowemu okupantowi żołnierzom Stalina . NKWD i Armia Czerwona od 1944 r., instalowała polskojęzyczną władzę. Powstańcy antysowieccy nie akceptowali rządów Stalina. Dlatego walczyli z NKWD i sowieckimi kolaborantami z PPR, później z PZPR. Ukochali wolność i niepodległość. Nie liczyło się ich osobiste życie. Liczyła się tylko niepodległa POLSKA ! Tak zostali wychowani .Byli Polakami – patriotami.
Poldek Słomczyński miał 19 lat, gdy z rozkazu komunistów z PPR, został okrutnie zamęczony przez ubeków. Takich jak on było tysiące. Komunistami należy gardzić. Wieczna chwała powstańcom antykomunistycznym. Wieczna hańba mordercom z UB i ich politycznym mocodawcom z PPR i PZPR.
W III RP ,prawie nic nie mówiono o żołnierzach powstania antysowieckiego, antykomunistycznego. Na szczęście teraz przywracamy pamięć o bohaterach walczących z sowiecką okupacją. Tu nie może być innej oceny. Gdy słyszę w NTL-u, że te czasy budzą kontrowersje, to… przechodzą mnie dreszcze. Czy walka z niemieckim okupantem także budzi kontrowersje ? W PRL stworzono skrajnie fałszywy przekaz historii dotyczący objęcia władzy przez komunistów z PPR, PZPR. W rzeczywistości komuniści podbili Polskę. Nie mieli żadnego mandatu do objęcia władzy. Jedynym rzeczywistym tytułem do sprawowania władzy przez komunistów w Polsce była wola i decyzje Józefa Stalina, wsparte militarną potęgą Związku Sowieckiego.
Bez obecności Armii Czerwonej i NKWD objęcie władzy przez komunistów ani utrzymanie jej byłoby niemożliwe. Twierdzenie, iż w 1944 r. Sowieci pomogli polskim komunistom zdobyć rządy jest kłamliwe. Sowieci nie pomagali PPR w walce o władzę, lecz przekazywali polskim komunistom administrowanie zajmowanymi przez Armię Czerwoną terenami. Komuniści z PPR i PZPR, pełnili rolę wykonawców płynących z Kremla poleceń i ani przez moment nie byli partnerem Związku Radzieckiego.
Po 1944/1945 r. mieliśmy do czynienia po prostu z podbojem Polski przez Związek Sowiecki. Do jesieni 1945 roku cała struktura nowego tworu państwowego była zdominowana przez NKWD, to ono miało najlepsze siatki i informacje, ono wydawało polecenia i ono kontrolowało „polską” bezpiekę. Ta zależność była tak mocna, że kiedy Związek Sowiecki chciał wycofać z terenów Polski dywizję zbiorczą NKWD, prezydent Bolesław Bierut osobiście prosił Moskwę, by tego nie robiono. Polscy komuniści z AL, PPR byli kolaborantami współpracującymi z sowieckim okupantem. Komunistyczny przywódca Władysław Gomółka w maju 1946 r. stwierdził jednoznacznie, że komunistów tubylczych bez wsparcia przez Sowietów zmieciono by z Polski w tydzień.
W Polsce natomiast mieliśmy nie tylko komunistyczne siły tubylcze pod sowiecką komendą, ale wręcz wielomilionowe armie sowieckie z całymi dywizjami NKWD zajętymi zwalczaniem polskich powstańców.

Przez lata komuniści próbowali zohydzić moralnie żołnierzy biorących udział w powstaniu antysowieckim. Wmawiali społeczeństwu, że ci „bandyci”, „zaplute karły reakcji”, popełniali wszystkie możliwe zbrodnie. Naprawdę jedyną ich zbrodnią było to ,że walczyli z sowieckim okupantem i jego namiestnikami. Umiłowali Polskę . Wolną i suwerenną. Za swoją miłość do Polski ,zapłacili najwyższą cenę – oddali swoje życie . Komuniści próbowali zabć pamięć o żołnierzach powstania antykomunistycznego. Nie udało im się. Żołnierze wyklęci stali się mitem. Teraz wracają w chwale. Wyrok historii jest bezwzględny . Powstańcy antykomunistyczni stali się żywą legendą, mitycznymi bohaterami. Stawia się im pomniki, nadaje nazwy ulic, szkołom, organizuje wystawy. Ich oprawcy odeszli w niebyt historii. Komuniści zasługują jedynie na hańbę i potępienie.
Na nas spoczywa jeden obowiązek. Pamiętać o bohaterach powstania antysowieckiego. Oddawać im cześć. Przekazywać wiedzę o ich chwalebnych czynach, poświeceniu przyszłym pokoleniom.

Płynę pod prąd a oni ze mną
nieubłaganie patrzą w oczy
uparcie szepczą słowa stare
jemy nasz gorzki chleb rozpaczy

Muszę ich zawieźć w suche miejsce
i kopczyk z piasku zrobić duży
zanim im wiosna sypnie kwiaty
i mocny zielny sen odurzy

Puste miejsce
lecz wciąż ponad nim drży powietrze
po tamtych głosach

Rów w którym płynie mętna rzeka
nazywam Wisłą. Ciężko wyznać:
na taką miłość nas skazali
taką przebodli nas ojczyzną

Zbigniew Herbert – Prolog

Puste miejsce , lecz wciąż ponad nim drży powietrze po tamtych głosach. Wciąż je słychać. Głosy katowanych żołnierzach z KWP. Corpora dormiunt vigilant animae (Ciała śpią, dusze czuwają)

Precz z komuną .

Wyśmiewani za niemodny patriotyzm, wreszcie z dumą podnosimy głowy.
„Warszyc” – nasz bohater, dla nich bandyta ! Naszym znakiem jest kotwica POLSKI WALCZĄCEJ , ich znakiem jest czerwona gwiazda. My jesteśmy z polskiego AK ,oni ze stalinowskiego AL. Dla nas armia Stalina jest okupantem ,dla nich wyzwolicielem. Dla nas najważniejsza jest pamięć o Katyniu i innych zbrodniach komunistycznych, oni wybierają tylko przyszłość i upijają się na katyńskich grobach. My, w podziemiu, drukowaliśmy ulotki ,że jeszcze żyjemy, oni nas za to zamykali i z pracy wyrzucali. My jesteśmy Polakami. Oni uważają się za Polaków. Ich ojcowie, dziadkowie służąc Stalinowi ,także uważali się za Polaków. Nasi ojcowie i dziadkowie ,tak jak „Warszyc”, byli Polakami. Ich “bohaterowie” z AL, UB, PPR, PZPR ,żyją w dostatku i mają po kilka tysięcy emerytury ,nasi wyklęci BOHATEROWIE żyją w nędzy, z głodową emeryturą. Czy coś nas łączy ? Polska. Musimy żyć razem. Tylko ,że my z dumnie podniesioną głową. Szczególnie 1 marca.

1marca NARODOWY DZIEŃ PAMIĘCI “ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH”

Nie sądziłem, że ten platformerski sejm uchwali akt, który sprawi mi radość. Taką zwykłą ludzką radość. A jednak tak się stało. Jestem dumny i b. zadowolony, sejm przyjął ustawę o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci “Żołnierzy Wyklętych”. W myśl jej postanowień 1 marca ma stać się Narodowym Dniem Pamięci “Żołnierzy Wyklętych” i nowym świętem państwowym.
Inicjatywę legislacyjną rozpoczął śp. prezydent Lech Kaczyński ,który w ubiegłym roku przesłał do sejmu projekt ustawy o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci “Żołnierzy Wyklętych” . Prezydent Lech Kaczyński chciał oddać hołd “Żołnierzom Wyklętym” – bohaterom Powstania Antykomunistycznego, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienia dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu.
Przez cały okres komunistycznego PRL-u, pamięć o walce żołnierzy wyklętych była mordowana. Komuniści z PZPR ofiarę ich krwi starali się wymazać ze zbiorowej świadomości i wrażliwości historycznej społeczeństwa polskiego. Formacje walczące w powstaniu antykomunistycznym były skazane na niepamięć. Bohaterowie walczący z komunistami zostali przez PZPR, wyklęci ze społecznej świadomości. Skazano ich na niepamięć. Komuniści chcieli wyłączyć żołnierzy formacji niepodległościowych, z pamięci Polaków. To się jednak nie udało. Tę kampanię nienawiści komuniści przegrali. Prawda i pamięć o bohaterach przetrwała. Żołnierze podziemia walczyli z komunistami w obronie naszej niepodległości, wiary i tradycji. Nad każdym zabitym za wolność Polski wszedł żywej pamięci kształt.
W dzisiejszych czasach pomniki stawia się prawdziwym bohaterom – żołnierzom podziemia antykomunistycznego. Sowieckich kolaborantów z UB i PPR wspomina się jedynie z pogardą, bo tylko na taką pamięć zasługują ! Takim wielkim, ogólnopolskim pomnikiem jest ustanowienie Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzom Wyklętym.
Sejm ustanawiając Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych oficjalnie wskazuje kto po wojnie był bohaterem, a kto zdrajcą, kolaborantem. Przecież nie ma dnia ubeka , aelowca, pepeerowca czy innych stalinowskich organizacji powołanych w celu zniewolenia Polski.
1 marca 1951 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie strzałami w tył głowy straceni zostali członkowie IV zarządu Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”:
• Łukasz Ciepliński,
• Mieczysław Kawalec,
• Józef Batory,
• Adam Lazarowicz,
• Franciszek Błażej,
• Karol Chmiel,
• Józef Rzepka.
W 60 rocznicę ich bestialskiego stracenia, po raz pierwszy będziemy obchodzili Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Mam nadzieję, że ustawę zaakceptuje senat i podpisze prezydent. Czekam.
Oczywiście jak to w życiu, nic nie może być idealne. W beczce miodu, musi być łyżka dziegciu. W tej ustawie ta łyżka dziegciu to brak słowa „powstanie antykomunistyczne”
Z preambuły projektu, który ustanawia 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Podziemia Antykomunistycznego, na ostatnim etapie prac sejmowych wykreślono sformułowanie “powstanie antykomunistyczne”. Moim popełniono błąd.
Historycy, którzy od lat badają ten temat, są zgodni: w latach 1944-1953 w Polsce miało miejsce narodowe powstanie przeciw sowieckiej okupacji, krwawo stłumione przez wspierany przez NKWD polskojęzyczny aparat bezpieczeństwa.
Nazwa powstanie antykomunistyczne jest bardzo ważna. Powinna zacząć funkcjonować w powszechnej świadomości.

Od wielu lat prace badawcze wielu historyków dowodzą, że w latach 1944-1953 (przy czym okres ten jest umowny) na terytorium Polski miało miejsce powstanie przeciwko nowej sowieckiej okupacji. Już od samego początku, a więc od końca lat 40. XX wieku, zarówno propaganda sowiecka i komunistyczna w kraju, a potem będąca na jej usługach historiografia wprowadziły do opisu tego okresu historii Polski kilka określeń-wytrychów, które przetrwały do dziś. Żołnierzy podziemia antykomunistycznego nazywano “bandytami”, wojsko i milicja pacyfikowały “bandy”, a walkę z sowiecką agenturą na terenach okupowanej Polski w postaci PPR oddziałów GL i AL określano mianem “wojny domowej”.
Wojna domowa jest wtedy, gdy w jednym państwie walczą poróżnione ze sobą dwie strony. Wszelkie dokumenty, szczególnie z lat 1944-1947, wytworzone przez zgrupowania podziemia, jak i aparatu bezpieczeństwa, wskazują to samo, że bez pomocy sowieckich garnizonów w miastach wojewódzkich i powiatowych okupacyjna władza PKWN czy Rządu Tymczasowego w żadnym razie by się nie utrzymała – podkreśla dr Wojciech Muszyński, historyk z IPN. Komuniści z PPR byli silni tylko siłą Sowietów . Od tych sowietów otrzymali władzę.

Dlatego należy używać nazwy “powstanie antykomunistyczne, antysowieckie” . W 1944 roku na obczyźnie działały legalne władze, wciąż istniały struktury Polskiego Państwa Podziemnego. Mimo ich pewnego zaniku były wciąż scentralizowane, obejmowały całe terytorium kraju i miały jasno wytyczony cel – osiągnięcie niepodległości – twierdzi Leszek Żebrowski, historyk, autor wielu publikacji i książek na temat zgrupowań podziemia antykomunistycznego. Jak podkreśla, aktywność skierowana przeciwko sowieckiej okupacji nie ograniczała się tylko do oddziałów zbrojnych, ale wiązała tysiące osób, ludność cywilną, która nowej władzy postawiła opór. Dlatego według niego unikanie słowa “powstanie” ma na celu zatarcie faktu, że działalność tych oddziałów stanowiła ciągłość oporu z czasów wojny z państwem podziemnym, jak również wykluczenie jakiegokolwiek porównania z innymi powstaniami znanymi z historii. Tymczasem zasięg, skala i czas trwania oporu przeciw nowej władzy świadczą o tym, że w postaci biernej i czynnej w latach 1944-1953 miało w Polsce miejsce antykomunistyczne powstanie przeciw nowej okupacji.

– Gdyby porównać skalę działania zgrupowań podziemia antykomunistycznego z działalnością oddziałów z czasów Powstania Styczniowego, to okazuje się, że w latach 1944-1953 przez struktury oddziałów przeszło około 150 tys. żołnierzy. W Powstaniu Styczniowym około 100 tys. – twierdzi Wojciech Muszyński.

Podobnego poglądy reprezentuje prof. Marek Jan Chodakiewicz, historyk, który wielokrotnie podkreślał, że powstanie antykomunistyczne było ogólnonarodową kontynuacją powstania antyniemieckiego wyrażonego operacją “Burza”. Powstańcy wypełniali wtedy rozkazy przejęcia władzy w terenie postawione im w 1944 r. przed wejściem Sowietów, a niemal wszystkie podziemne organizacje uważały swą walkę za kontynuację czynu zbrojnego zaczętego w 1939 roku.

I to jest może najlepszy sposób, aby pokazać że sejm popełni błąd, rezygnując ze słowa powstanie, w określeniu walki podjętej przez “żołnierzy wyklętych”. Podstawmy w miejsce Sowietów i NKWD – Niemców, SS i Gestapo. W jaki sposób parlament niepodległej Polski nazwałby zbrojny i cywilny opór tysięcy Polaków przeciw okupacyjnej władzy? Uczestnikami “tragicznych wydarzeń”, “nielegalnych oddziałów przeciw legalnej władzy”, “antyhitlerowskiego podziemia”?
Wieczna chwała bohaterom powstania antykomunistycznego. Wieczna hańba i pogarda dla sowieckich okupantów i kolaborujących z nimi członków PPR, UB ,Informacji Wojskowej i innych stalinowskich organizacji.

Wielki prezydent czyli kowboj który pokonał imperium zła !

Właśnie minęła 100 rocznica urodzin Ronalda Reagana. Nazywałem go kowbojem. Był i jest moim bohaterem. Jest dla mnie kimś, kto pozwalał wierzyć w upadek imperium zła jakim był komunistyczny ZSRR. Taką nadzieję dawał milionom ludzi, którzy wegetowali w komunistycznej rzeczywistości.
Ronald Reagan pozwalał mieć nadzieję, że będę żył w wolnym świecie. W wolnej demokratycznej Polsce. Wolnej od komunistycznych kolaborantów. Polsce suwerennej ,a nie w pełni podporządkowanej i uzależnionej od ZSRR.
R.Reagan powiedział ,że komunizm jest największym nieszczęściem ludzkości.. Był prawdziwym antykomunistą. Zrobił wiele aby doprowadzić do upadku imperium zła. Prowadził wobec ZSRR twardą politykę. Wspierał ruchy wolnościowe w krajach bloku komunistycznego. Rozpoczął wyścig zbrojeń, którego nieefektywna komunistyczna gospodarka nie była w stanie wygrać. W szczególności R.Reagan wprowadził program tzw „gwiezdnych wojen”. ZSRR nie był w stanie odpowiedzieć na ten program. Zresztą komuniści we wszystkim co związane technika byli gorsi od „zachodu”.
Kowboj pokonał imperium zła. Wiedział ,że z komunistami nie można dyskutować. Ich trzeba lać po mordach. I tam gdzie tylko mógł „lał” ich. On ich „lał” ,a imperium zła, powoli dogorywało.
Wspierając mudżahedinów upokorzył i rzucił na kolana ZSRR w Afganistanie. Niepokonana i niby wielka Armia Czerwona była na każdym kroku „lana” przez bohaterskich mudżahedinów. Ile radości sprawiały mi sukcesy mudżahedinów. Zresztą każda przegrana komunistów, w każdej części świata to był miód na moje serce. Miód na serce każdego wolnego Polaka ,który chciał żyć w wolnej Polsce, a nie w totalitarnym, „syficznym” PRL-u.
Kowboj wierzył w wolność i demokrację. Stał po stronie wolnych obywateli. Wspierał tych którzy walczyli z komunistami o wolność. Popierał polską podziemną antykomunistyczną opozycję, w szczególności „Solidarność” i NZS. Dzięki niemu żyję w Polsce, która nie jest sowieckim protektoratem. Może nie w takiej Polsce jaką sobie wymarzyłem . Ale nie komunistycznej. Co prawda postkomuniści z SLD podnoszą głowę ,ale nikogo już nie zabijają za mówienie o wolności, demokracji i prawdy o zbrodniach i nędzy perelowskiego komunizmu.
Brakuje mi tego wielkiego kowboja antykomunisty. Szczególnie teraz, gdy „imperium zła” odzyskuje siły i odbudowuje swoje wpływy w byłych protektoratach. W tym w Polsce.. Gdy radziecki komunizm staje się putinizmem, stworzonym przez agenturę z komunistycznego KGB, potrzeba kogoś, kto jest twardy i umie się mu się zdecydowanie przeciwstawić.
Nie było czarnych kowbojów. Dlatego miękki murzynek Bambo nie jest w stanie bronić wolnego świata przed nowym putinowskim imperium zła. Wolni obywatele w Polsce, Europie i na całym świecie muszą sobie radzić sami. Kowboj i kawaleria amerykańska nie nadjedzie z odsieczą. Przynajmniej na razie. Ronaldzie gdzie jesteś ?

Styczniowe „wyzwolenie” czyli niewolnicy Stalina !

Kolejna rocznica ofensywy sowieckiej, w wyniku której Niemcy opuścili Radomsko, nasuwa refleksje nad tym jak Stalin i komuniści potrafili zmieniać znaczenia słów. Byli mistrzami fałszowania rzeczywistości. Komunizm opierał się na kłamstwie i kłamliwych zwrotach.

Repatriacja czyli niby powrót do ojczyzny , który  tak naprawdę był wypędzeniem Polaków i zabraniem naszych rdzennych ziem. Reforma rolna i nacjonalizacja przemysłu, które w rzeczywistości były kradzieżą prywatnego majątku, zamachem na najświętsze prawo każdego człowieka, prawo WŁASNOŚCI !

Wyjście jednego okupanta, a przyjście kolejnego okupanta wciąż nazywamy „WYZWOLENIEM”.  To triumf Stalina ,sowieckich i polskich komunistów.

Mówiąc o tym, że w styczniu 1945 r. Armia Czerwona „wyzwoliła”  Polskę i polskie miasta, musimy pamiętać o innych wyzwoleńczych  czynach armii Stalina – komunisty i największego zbrodniarza w dziejach ludzkości.

Proces wyzwalania Polski Armia Czerwona rozpoczęła już w dniu 17 września 1939 r., gdy pomogła Niemcom w wojnie z Polską. We wrześniu 1939 r. wyzwoleńcza Armia Czerwona rozpoczęła okupację pół Polski.

Mówiąc „wyzwolenie” musimy odpowiedzieć sobie na pytanie czy to co robił Stalin z Polakami od 1939 r. to także było wyzwolenie ? Czy deportacja milionów Polaków to było wyzwolenie ? Czy wymordowanie polskiej elity w Katyniu to także było wyzwolenie ?

Czy „obława augustowska”, podczas której zatrzymanych Polaków skuwano drutami kolczastymi i przetrzymywano w dołach z wodą, a następnie ich zamordowanie to także było wyzwolenie ? Czy podstępne porwanie członków POLSKIEGO rządu w marcu 1945 i ich zamordowanie w Moskwie, to także „wyzwolenie” ?  Czy po 1944 r. i 1945 r.  aresztowanie, mordowanie ewentualnie wywożenie do łagrów tysięcy polskich patriotów z AK to także „wyzwolenie” ? Czy aneksję połowy naszego terytorium także mamy nazywać „wyzwoleniem” ?

Stalin i Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji kłamali i wmawiali Polakom, że zbrodni katyńskiej dokonali Niemcy. Przez lata komunistycznego PRL-u ukrywano fakty dotyczące zbrodniczej eksterminacji Polaków przez Stalina. Robiono z nas niewolników komunistycznego systemu. Jednym z elementów tej kłamliwej wersji historii był zwrot „wyzwolenie” w styczniu 1945 r.

„Wyzwolenie”, które było początkiem ukrytej radzieckiej okupacji. Oczywiście okupacji całkowicie innej niż ta niemiecka. Ale jednak to nie było prawdziwe wyzwolenie. To „wyzwolenie” było częścią planu Stalina, zmierzającego do zniewolenia Polski. To „wyzwolenie” było początkiem instalowania w Polsce sowieckich namiestników z PPR- Płatnych Pachołków Rosji, a następnie z PZPR.

Żyjemy   w WOLNEJ NIEPODLEGŁEJ POLSCE  czas aby przestać byli niewolnikami Stalina. Warto mówić prawdę. Mamy moralny obowiązek aby wreszcie przestać używać słów narzuconych nam przez Stalina i polskich komunistów. Takim słowem jest „WYZWOLENIE” ! !

Ten obowiązek ŚWIADCZENIA PRAWDY spoczywa na politykach i działaczach samorządowych. Świętowanie i uroczyste obchodzenie „wyzwolenia” to kpina i plucie w twarz wszystkim polskim patriotom.  Świętowanie „wyzwolenia” to okazanie pogardy polskim oficerom wymordowanym w Katyniu i wszystkim „żołnierzom wyklętym”-  z NSZ,  AK i podziemia niepodległościowego, którzy byli eksterminowani przez rzekomych „wyzwolicieli” z Armii Czerwonej i NKWD .  Oddając hołd „wyzwolicielom”, tak naprawdę oddajemy niewolniczy pokłon tym, którzy mordowali Polaków .

Trzeba wybrać albo oddajemy hołd  Polakom albo tym, którzy nieśli nam komunistyczne zniewolenie. Trzeba zdecydować albo oddajemy hołd generałowi Sierowowi albo generałowi Augustowi Fieldorfowi „Nilowi” i rotmistrzowi Pileckiemu. Wybór należy do polityków.

Czas abyśmy przestali być niewolnikami Stalina.

Wywiad z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem !

Joanna Lichocka: Jeśli wierzyć prasie, Jarosław Kaczyński jest skończony. Już nigdy niczego nie wygra.
Jarosław Marek Rymkiewicz: Kaczyński ma przed sobą wszystko do wygrania. Przede wszystkim ma do wygrania niepodległość Polski. Choć ja nie wiem, czy to właśnie on ją wygra. Czeka nas długa, bardzo długa droga do niepodległości – będziemy do niej szli może pięćdziesiąt, a może sto lat. Zapewne niepodległą Polskę wybuduje więc któryś z jego następców. Po walecznym Władysławie Łokietku musi się pojawić (tak chcą dzieje Polski) Kazimierz Wielki. Ale żeby ktoś taki się pojawił, Jarosław Kaczyński – jak Łokietek, książę brzesko-kujawski – musi jeszcze wygrać wiele bitew.

Joanna Lichocka: Dlaczego tak pan w niego wierzy?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Dlatego, że jego partia reprezentuje moje interesy. A to znaczy, że reprezentuje interesy wszystkich Polaków, którzy pragną tego samego, czego ja pragnę – to znaczy tych wszystkich, którzy chcą żyć w niepodległej Polsce. To jest teraz jedyna taka partia w Polsce.

Joanna Lichocka: Jednak Kaczyński nie wygrywa kolejnych wyborów.
Jarosław Marek Rymkiewicz: A to mnie mało obchodzi. To mi jest nawet kompletnie obojętne. Prawo i Sprawiedliwość oraz Jarosław Kaczyński istnieją po to, żeby przechować te wszystkie wartości, które posłużą do zrekonstruowania Królestwa wolnych Polaków. Jak pani widzi, ja Kaczyńskiego traktuję nawet trochę instrumentalnie. Może nawet chciałbym trochę nim manipulować.

Joanna Lichocka: Pan go kocha?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Kocham Ewę, Wawrzka, Anielkę i Ignacego. Anielka i Ignacy to są moje wnuki. Kocham też moje trzy koty i chciałbym, żeby wymienione były tutaj ich imiona – Psotka, Filek i Szarak. No i kocham też Polskę, bo jestem Polakiem o niemiecko-, rusko-, litewsko-, francusko-tatarskich korzeniach. Lecha i Jarosława – tych dwóch chłopców, którzy siedzieli na żoliborskim murku i pijąc wodę z sokiem z saturatora doszli do wniosku, że koniecznie chcą żyć w niepodległej Polsce – podziwiam. Ja też w pewnej chwili doszedłem do wniosku, że mogę żyć tylko w niepodległej Polsce – i zacząłem ją wokół siebie budować.

Joanna Lichocka: Pan rozumie to, co teraz robi Jarosław Kaczyński? Rozumie pan tę taktykę?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Ja wszystko rozumiem. A on to wszystko dobrze przemyślał – strategię i taktykę tych wszystkich Łokietkowych bitew, dzięki którym odzyskamy niepodległość.

Joanna Lichocka: Przemyślane jest usuwanie z partii popularnych polityków?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Jeśli mamy jedną partię, która służy niepodległości Polski, nie może być tak, żeby ktoś, kto działa w tej partii, myślał o własnych korzyściach i powodował się własnymi ambicjami. Jeśli to jest jedyna taka partia w Polsce, to musi ona być silna, spójna i zdolna do skutecznego działania. Kto szkodzi Prawu i Sprawiedliwości, ten szkodzi niepodległości Polski. Dobrze więc byłoby, żeby ludzie, którzy mają na uwadze własne ambicje i własne kariery, a interes Polaków jest dla nich rzeczą drugorzędną, wyszli z Prawa i Sprawiedliwości i poszli sobie gdzieś indziej. Jest tyle partii postkolonialnych – niech tam idą i tam walczą o władzę i wpływy.

Joanna Lichocka: Ale politycy PiS, którzy się z partią rozstali, mogą uważać, że właśnie służą krajowi. A pan z grubej rury, że występują przeciw niepodległości?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Powtarzam: teraz tylko Prawo i Sprawiedliwość służy sprawie polskiej – tak jak należy jej służyć w państwie postkolonialnym. Tak się bowiem złożyło (nad tym ubolewam), że wszystkie inne duże partie utrwalają i przedłużają ten postkolonialny stan rzeczy, w którym się znajdujemy; to nasze postkolonialne istnienie. Dlaczego one tak działają, to ja tego nie wiem, ale widać tak musi być. Żyjemy w postkolonialnym zamęcie i politycy nie bardzo potrafią się w tym połapać, nie rozumieją, jakie są teraz ich dziejowe obowiązki – może tak dałoby się to wytłumaczyć. Już to mówiłem, ale jeszcze raz powtórzę. To, że w tym zamęcie Lechowi i Jarosławowi Kaczyńskim udało się stworzyć niepodległościową partię Polaków i że tę partię popiera 20 czy nawet 30 procent tubylców, to jest prawdziwy cud. To bardzo dobrze o nas świadczy – o naszych dziejowych aspiracjach.

Joanna Lichocka: Co pan właściwie ma na myśli, gdy mówi, że Polska nie jest niepodległa?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Żaden kraj postkolonialny nie jest całkowicie niepodległy. Ukraina, Mołdawia, Indie, Botswana, nawet Finlandia, która bardzo długo była rosyjską kolonią, to są kraje postkolonialne. No i Polska. We wszystkich tych krajach zaborcy-kolonizatorzy nadal mają ogromne wpływy – kontrolują gospodarkę, działają w nich ich służby specjalne. Postkolonialny kraj ma postkolonialną literaturę i postkolonialną (naśladowczą) sztukę filmową. Jego gazety są postkolonialne, postkolonializm gnieździ się w głowach jego mieszkańców (tubylców). Prowadzi też postkolonialną politykę – wciąż stara się usłużyć i przypodobać swoim dawnym zaborcom-kolonizatorom.
To przykre, wstydliwe? A owszem. Ja się wstydzę. Trzeba tu jeszcze dodać, że niepodległość, tak jak demokracja i różne wolności (wśród nich wolność słowa), są w naszym postkolonialnym kraju strefowe. To znaczy – w pewnych strefach jest więcej niepodległości, w pewnych mniej, a w pewnych nie ma jej w ogóle.
To się nawet rozkłada geograficznie. W Warszawie jest mniej niepodległości, a w Milanówku więcej. A tu, w tym pokoju, gdzie rozmawiamy, z widokiem na mój ogród, niepodległość jest stuprocentowa. Niech się pani przyjrzy, pani Joasiu, moim kotom i moim dereniom – one są całkowicie niepodległe.

Joanna Lichocka: Jak pan to mierzy?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Co do kotów, to zmierzyć to łatwo. Kiedy zawoła pani któregoś z nich, to uda, że tego nie słyszy, i odejdzie, pogardliwie unosząc w górę swój ogon. Jak pani widzi, Psotka ma tylko pół ogona, bo została przejechana przez samochód, kiedy, jako wolny kot, siedziała na środku jezdni. Spraw ludzkich tak dokładnie zmierzyć się nie da. Ale każdy chyba widzi, że w małych miasteczkach i wioskach jest więcej niepodległości niż w wielkich miastach. Kto mieszka w apartamentowcu, ten ma mniej wolności niż taki, który mieszka w swoim domu na prowincji, choćby i koślawym, i pracuje na swoim. Kto kupuje kartofle i brukselkę na milanowskim targu u pani Basi (która myśli dokładnie tak jak ja), ma więcej niepodległości niż ktoś taki, kto biega po warszawskich galeriach handlowych i kupuje tam jakieś zbytkowne rzeczy. Ale przecież w roku 1989 wierzyliśmy wszyscy (niemal wszyscy – ja nie wierzyłem), że cała Polska będzie niepodległa – że będziemy mieli niepodległość w jej wspaniałej całości! Dlaczego więc jej nie mamy? Po pierwsze dlatego, że kolonialne jarzmo to nie jest rzecz łatwa do zrzucenia; tego się nie zrzuca w kilka czy w kilkanaście lat. A po drugie dlatego, że właśnie wtedy, w czerwcu 1989 roku, haniebnie daliśmy się oszukać. I to jest nasza hańba – hańba tubylców! – a nie hańba tych, którzy nas oszukali. Uwierzyliśmy, że odzyskujemy niepodległość, kiedy na naszych oczach (oślepionych) wojskowy reżim przekazywał władzę wybranym przez siebie następcom.

Joanna Lichocka: Jakby miał pan śpiewać „Boże, coś Polskę”, to zamiast słów „Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie”, śpiewałby pan „racz nam wrócić, Panie”? Tak jak ci Polacy na Krakowskim Przedmieściu, którzy 10. każdego miesiąca wspominają katastrofę w Smoleńsku?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Oczywiście, że śpiewałbym „racz nam wrócić, Panie”. Ale śpiewałbym z głębokim przekonaniem, że Bóg nie ma z tym nic wspólnego – jeśli istnieje, to nie jest od tego, żeby zwracać nam niepodległość. Tę sprawę musimy wziąć we własne ręce. Bóg może będzie się temu przyglądał, jeśli zechce.

Joanna Lichocka: Mówi pan rzeczy dla liberalnego czytelnika straszne.
Jarosław Marek Rymkiewicz: To teraz powiem coś, co wszystkim się spodoba. Trzeba bowiem przyznać, że w roku 1989 stało się też coś bardzo dobrego. Nastąpiła tak zwana ruska smuta, ruskie imperium rozpadło się (niestety, na krótko) i życie w jego koloniach zaczęło wyglądać nieco inaczej. Polacy, Węgrzy i Czesi odzyskali możliwość powrotu do swojego polskiego, węgierskiego oraz czeskiego życia. Ale uwaga! Powrót do polskich sposobów życia nie oznacza jeszcze powrotu do życia niepodległego. To jest powolny proces odbudowywania polskich obyczajów i polskich sposobów myślenia, które zostały wypracowane w dawnej polskiej (nawet staropolskiej) cywilizacji, a przez kolonizatorów były świadomie i okrutnie niszczone. Ten proces odbudowy życia polskiego zaczął się faktycznie już wcześniej – historycy powinni to opisać, a ja myślę, że zaczęło to się wtedy, kiedy Polacy uwierzyli, że kiedyś będą niepodlegli i że carskie imperium, choć odwieczne – nie jest wieczne. Wtedy zaczęli odbudowywać swoje życie i wracali do swoich zamierzchłych sposobów urządzania się w świecie. Ja wtedy zacząłem pisać mój cykl mickiewiczowski, cykl książek o Mickiewiczu, bo chciałem pokazać, jak można żyć po polsku, nawet pod rosyjską okupacją. Na tym fundamencie – polskich sposobów życia – trzeba teraz zbudować niepodległe państwo wolnych Polaków, które będzie naszą własnością, będzie nam sprzyjać i będzie nas bronić. O jak chciałbym tego dożyć! Ale nie dożyję.

Joanna Lichocka: Mam wrażenie, że gdy pan mówi o „polskim sposobie życia”, myśli o XVI-wiecznej szlachcie, tej, o której pisze w książce o Samuelu Zborowskim. A jeśli współcześni Polacy, ci nowi, wielkomiejscy, wcale nie mają ochoty do tamtej tradycji nawiązywać? Może po wszystkich kataklizmach historii wcale nie czują się spadkobiercami szlachty? I wykuwają własny sposób życia, nie oglądając się na anarchistę Zborowskiego?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Tak się jakoś odwiecznie dzieje, że jedyną żywą tradycją polskiego życia jest życie szlacheckie. Czyli wszystko to, co wydarzyło się w I Rzeczpospolitej. Ja kompletnie tego nie pojmuję i nie wiem, dlaczego tak właśnie jest – może dlatego, że polscy chłopi pańszczyźniani też chcieli żyć jak ich panowie? Chcieli być polską szlachtą i co więcej, stali się nią. Bo my wszyscy jesteśmy polską szlachtą. Wszyscy jesteśmy polskimi rycerzami, wszyscy jesteśmy równi, równie piękni i równie wolni. I wobec tego każdy ma prawo domagać się dla siebie takiej wolności, jaka przysługiwała obywatelom I Rzeczpospolitej. Nie ma innej skutecznie działającej tradycji w Polsce. Nie ma tradycji pańszczyźnianego niewolnika. Nie ma nawet tej tradycji, która ukształtowała się w wieku XIX, czyli tradycji niewolnictwa proletariackiego. Wszyscy jesteśmy polską szlachtą i mamy do tego prawo – bez względu na to, czy nasi przodkowie mieli ziemie i dwory, czy małe chatynki, czy zgoła nic nie mieli.

Joanna Lichocka: Czyli szlachcic Tusk i panowie bracia z PO mówiąc nam: „nie róbmy polityki, budujmy mosty”, realizują polski sposób życia?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Ale dlaczego mamy nie politykować? Przecież politykowanie to jest także nasz odwieczny polski sposób życia. Kto mówi: „nie politykujmy”, ten chce nam odebrać nasz polski przywilej. Każdy polski szlachcic w I Rzeczpospolitej był uprawniony do politykowania. Wezwany, stawiał się na wolną elekcję, która wybierała świętego króla polskich rycerzy. Mógł się też awanturować na tej elekcji, nawet mógł się pojedynkować. Dochodziło tam do straszliwych napięć, takich, które groziły wybuchem wojny domowej. I często, na przykład po elekcji Stefana Batorego czy po elekcji Zygmunta III Wazy, do takich wojen – szczęśliwie niegroźnych – dochodziło. Właśnie dlatego, że każdy szlachcic miał równe prawo do udziału w polityce. Nie było tak, że szlachta uprawiała ziemię, wysyłała zboże do Amsterdamu i mówiła przy tym do jakiejś magnackiej elity: no, to teraz zajmijcie się za nas politykowaniem, a my będziemy zajmowali się miłym życiem w naszych dworach. Polacy są od wieków narodem politycznym. Dlatego w hasło „nie róbmy polityki” nikt tu nie uwierzy, bo to jest hasło lekceważące polskie sposoby istnienia, a przede wszystkim starodawne polskie prawo do wolnego politykowania.

Joanna Lichocka: Jak to nikt? Nie widzi pan, jakie poparcie ma Platforma Obywatelska?
Jarosław Marek Rymkiewicz: W postkolonialnym kraju muszą być tubylcy – i nie może być inaczej – przyzwyczajeni do swojego postkolonialnego istnienia. Tacy, którzy uważają, że postkolonialne życie (czyli podrzędność) to jest coś miłego i bezpiecznego. Ci polscy tubylcy wierzą (ale to jest za dużo powiedziane – nie tyle wierzą, ile mówi to im ich postkolonialna podświadomość), że są ludźmi podrzędnymi, byle jakimi; że kto jest Polakiem, ten jest z urodzenia marniejszy od innych; że lepiej mieć tu drugą Irlandię albo drugą Japonię niż Polskę. To jest przykre, ale trzeba to wyraźnie powiedzieć: są wśród Polaków i tacy, którzy już nie chcą być Polakami, bowiem uważają, że Polak to jest ktoś taki, kto jest czyimś niewolnikiem, a przede wszystkim ktoś taki, kto jest niewolnikiem swojej gorszości, podrzędności, bylejakości. Gombrowicz! Stąd właśnie niebywały sukces tego postkolonialnego pisarza, który przyzwyczajał Polaków do ich postkolonialności. Nie chodziło mu o to, żeby wydobyć Polaków z tej dziury, ale o to, żeby uświadomić im ich podrzędność, drugorzędność. Francuzi, różne Sartre’y – to dla Gombrowicza było wyśmienite, pierwszorzędne. Jakie to niemiłe. Świetny stylista, znawca polszczyzny, ale dusza postkolonialna. Zresztą wszyscy jesteśmy po trosze postkolonialni. Dobrze pokazuje to również nasz podziw dla niemieckiego porządku i niemieckiej gospodarki. Przecież mamy swój ideał życia, ukształtowany przez I Rzeczpospolitą, i to jest ideał życia w wolności, z pewną skłonnością do anarchii. Taka anarchiczna wolność jest absolutnym przeciwieństwem niemieckiego porządku. Ów niemiecki Ordnung powinien więc nas raczej śmieszyć jako coś podrzędnego wobec naszego wspaniałego ideału życia w wolności, jako coś godnego lekceważenia czy politowania. Tymczasem u nas Ordnung się podziwia. A jednocześnie trochę się go boimy, bo przewidujemy, że Ordnung może się nam objawić w porządku maszerujących pułków SS. Oraz sztandarów ze swastyką w skolonizowanej Warszawie.

Joanna Lichocka: Ale z drugiej strony, przyjemnie jest, gdy pociąg przyjeżdża punktualnie.
Jarosław Marek Rymkiewicz: Anarchiczna wolność może nie sprzyja punktualnemu przyjeżdżaniu pociągów, ale też mu szczególnie nie przeszkadza. To pokazuje nam tajemniczo I Rzeczpospolita. Przez cały XVI wiek na wszystkich granicach Rzeczypospolitej trwały (nieustannie!) wojny, a w Małopolsce i na Mazowszu w tym samym czasie panowały nienaganne stosunki gospodarcze; zaś w Czarnolesie Jan Kochanowski zaprowadzał idealny (choć zarazem trochę anarchiczny) porządek estetyczny. Porządek, ale anarchiczny – tu właśnie dotykamy istoty polskości. Piękno anarchicznego porządku to jest właśnie to, co nas czyni Polakami. Polska wolnych ludzi może więc być państwem porządnie zorganizowanym, a nawet potężnym. Ludzie postkolonialni, tubylcy, mają z tym pewne kłopoty, bowiem uważają (raczej czują), że piękne oraz godne podziwu są inne narody, a Polacy są brzydkimi nieszczęśnikami. Lepiej więc być Japończykiem czy Irlandczykiem niż Polakiem. Ja sądzę inaczej, choć Japończycy też mi się bardzo podobają. Szczególnie podoba mi się muzyka Takemitsu, którego uwielbiam. Japończyk Takemitsu, niemal mój rówieśnik, nie miał żadnych kłopotów ze swoim istnieniem, bo był z narodu kolonizatorów. Uważał, że jest równie dobry jak Debussy czy Ravel, i chyba się nie mylił. My, tubylcy, powinniśmy się uczyć na takich przykładach.

Joanna Lichocka: Tubylcy?
Jarosław Marek Rymkiewicz: To brzmi trochę lekceważąco, ale musimy się przyzwyczaić, że z punktu widzenia Niemców czy Rosjan jesteśmy tubylcami. Mieszkańcy podbitych kolonii, a nawet byłych kolonii, to tubylcy, prawda? Wieki kolonialnego bytowania doprowadziły naszą społeczność do stanu, w którym wydaje się jej, że nie będzie mogła żyć w wolności. „Gdyby Niemcy nami rządzili, wreszcie zapanowałby tu jakiś porządek” – sądzę, że taka myśl pojawia się w głowach wielu Polaków. Ja charyzmatyczną siłę Jarosława Kaczyńskiego – siłę Łokietkową – upatruję właśnie w tym, że on stworzył partię, która mówi: nie jesteście gorsi; stańcie na nogi; macie prawo do niepodległego istnienia.

Joanna Lichocka: To dlaczego tak wielu Polaków głosuje na PO?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Dlatego, że wielu Polaków ma w głowach postkolonialny mąt i woli oddać władzę reżimowi, który reklamuje się jako liberalny, niż zaryzykować. Całkowicie niepodległe polskie istnienie wydaje się im czymś ryzykownym, bo nie wiadomo, co z niego wyniknie. I nawet mają trochę racji, bo wolność to jest coś wspaniale ryzykownego.

Joanna Lichocka: Raczej boją się PiS i Kaczyńskiego.
Jarosław Marek Rymkiewicz: To jest domysł, z którym należy się liczyć. Istnieje – i to jest opisane w książkach socjologicznych i filozoficznych – coś, co jest lękiem przed wolnością. Murzyni z wielu afrykańskich kolonii też bali się wziąć sprawy w swoje ręce, dlatego oddawali władzę w ręce dyktatorów. Bali się wolności, nie wiedzieli, co z nią zrobić. A byłym kolonizatorom byli oczywiście na rękę postkolonialni tyrani, bo można było z nimi robić dobre interesy.

Joanna Lichocka: Czemu używa pan słowa „reżim” na określenie rządów, które są wynikiem demokratycznych wyborów w demokratycznym kraju?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Wybory w kraju postkolonialnym nigdy nie są demokratyczne, ponieważ w postkolonialnym kraju nie ma demokracji. Gdyby była demokracja, to by była wolność słowa. Gdyby była wolność słowa, to byłyby różne stacje telewizyjne – nie tylko takie, które nienawidzą Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry. Gdyby była wolność słowa, byłoby też dużo różnych gazet, które działałyby na równych prawach. Wtedy żylibyśmy w kraju, w którym możliwe są demokratyczne wybory. Tu chodzi o równowagę opinii – wszystkie opinie, które się pojawiają, są uprawnione do równorzędnego istnienia. Otóż tego w Polsce nie ma. Upubliczniane, w sposób niemal totalny, są takie opinie, które są na rękę reżimowi. Ja mogę się wprawdzie odezwać i mogę nawet liczyć, że zostanie to opublikowane. Ale czy zostanę wysłuchany, to już inna sprawa. W tym sensie nie ma w Polsce żadnej wolności słowa. Zamiast wolności słowa jest przemoc medialna. To jest przemoc gorsza niż fizyczna, gorsza niż miażdżenie palców i wybijanie zębów. Przemoc medialna jest czymś wyjątkowo ohydnym.

Joanna Lichocka: Polacy na to pozwalają. W każdym razie nie przeszkadza im to, skoro telewizje i gazety, o których pan mówi, są czytane i oglądane. Może więc mamy innych Polaków, niż się panu wydaje? Takich, którym to nie przeszkadza? To są ich media, ich elity, ich autorytety. Są całe dzielnice, takie jak warszawskie Miasteczko Wilanów, głosujące masowo na PO.
Jarosław Marek Rymkiewicz: To potwierdza moje przekonanie, że niepodległość Polski to jest rzecz strefowa. Gdzieś jest, a gdzieś jej nie ma. Znajdzie pani z pewnością takie wioski, które w całości głosowały na Jarosława Kaczyńskiego.

Joanna Lichocka: Wioski tak, ale nie całe miasta czy duże dzielnice.
Jarosław Marek Rymkiewicz: Bo Polska jest teraz w wioskach i w miasteczkach. To tam jest centrum życia polskiego. Wielkie miasta nie odgrywają teraz w życiu polskim niemal żadnej roli. To bardzo ciekawe zjawisko. Nie chcę powiedzieć, że w wielkich miastach nie ma życia polskiego, ono w utajeniu istnieje, choć słabiej się objawia. Tym razem będzie więc tak, że wymarsz Pierwszej Kadrowej odbędzie się nie z krakowskich Oleandrów, ale spod Nowego Targu lub spod Łysej Góry. Tego już nie zobaczę, ale jestem pewien, że ten wymarsz nastąpi.

Joanna Lichocka: Skąd ta pewność?
Jarosław Marek Rymkiewicz: W Polakach jest wielka wola życia. Niech pani pomyśli, ile przetrwaliśmy, nawet nie w ostatnich dziesięcioleciach, ale w ostatnich stuleciach; jak kolejni kolonizatorzy nas zastraszali, jak odbierali nam ochotę do życia – a my ciągle jesteśmy. Owszem, są dwie Polski. O tym mówi mój wiersz „Do Jarosława Kaczyńskiego”, napisany po katastrofie smoleńskiej. Są dwie Polski. Ta, do której ja należę, jest ogromna, potężna, odwieczna. Ja uważam nawet, że jest wieczna – będzie istnieć wiecznie, pokąd istnieją narody. To jest Polska tych Polaków, którzy chcą pozostać Polakami. I jest druga Polska, mała i strachliwa, i wstydząca się swojego polskiego istnienia. To jest Polska tych Polaków, którym znudziła się, którym obrzydła ich polskość, którzy chcieliby porzucić swoją narodowość. Która z nich zwycięży – jak pani myśli?
Ta ogromna czy ta malutka?

Joanna Lichocka: Ale przecież podział Polski pokazujący się w kolejnych wyborach to niemal pół na pół.
Jarosław Marek Rymkiewicz: To dlatego, że mentalność postkolonialna jest złożona, dwoista. I bywa tak, że sama nie wie, jak się ma, i co ma o sobie sądzić. To jest też fenomen postkolonializmu. Postkolonialny Polak mówi sobie tak: jestem gorszy, nędzny, odrażający, bo jestem Polakiem. A zaraz potem mówi: jestem dumny, bo jestem Polakiem. Ale Polska na pewno nie jest pęknięta na pół. Jest teraz dokładnie tak, jak było wtedy, kiedy Mickiewicz pisał III część „Dziadów”. Naród jest jak lawa, z wierzchu jest skorupa, a ogień jest w głębi. Trzeba docenić geniusz Mickiewicza, który opisał naszą obecną sytuację.

Joanna Lichocka: Mówi pan tak, jakby pan nie jeździł autobusem czy kolejką i nie widział, jak Polacy nawzajem się nie znoszą, bo ten z PO, a tamten z PiS. Twierdzi pan, że nie ma podziału, że nasz naród jest jak lawa? Może czas wyrzucić z głowy tę frazę?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Ja tę lawę widziałem, patrząc na krakowski rynek podczas uroczystości pogrzebowych. Widziałem i słyszałem to, co wszyscy widzieli i słyszeli. Widziałem ogromny tłum śpiewający „Jeszcze Polska nie zginęła”. Widziałem, jak wynoszono trumny z kościoła Mariackiego. Widziałem, jak je układano na lawetach. Słyszałem ten straszny, wielki krzyk osieroconych Polaków: „dziękujemy, dziękujemy”. A potem z kościoła wyszedł Jarosław Kaczyński i wtedy zapanowała wielka cisza, a w tej ciszy odezwał się jakiś męski, jeszcze nawet młodzieńczy głos. Trochę nawet z takim łobuzerskim akcentem. Co ten ktoś krzyknął, to wszyscy słyszeli: „Jarek, trzymaj się”. To była wielka narodowa chwila. To było tak, jakbym to ja krzyczał, jakby krzyczał każdy, kto był przytomny tej chwili. Jakby to Polska krzyknęła: „Jarek, trzymaj się”. Wtedy zrozumiałem, że to jest pointa tego mojego wiersza – „Niech się Pan trzyma – Drogi Panie Jarosławie”. To, co się zdarzyło 10 kwietnia i po 10 kwietnia, od razu weszło między wielkie wydarzenia historii Polski. To wszystko – ten pogrzeb warszawski i ten krakowski, i ten Wawel, i te trumny przewożone na lawecie, i ten uścisk premiera Tuska z carem Północy – to wszystko już się usymbolizowało. Te symbole szukają teraz swego miejsca między wielkimi symbolami naszej narodowej historii. Walka z mitem, który powstał, jest bezowocna, a kto z nim walczy, ten ów mit wspomaga, ten go też buduje.

Joanna Lichocka: Mamy nowy mit narodowy, a Polacy lubią mieć mity.
Jarosław Marek Rymkiewicz: Mity są nie tylko niezbędne dla życia narodowego, ale są też piękne, nawet jeśli są okrutne, a ich piękno ustanawia okrutne, dzikie piękno naszych narodowych dziejów. Trochę boję się o tym mówić, bo może należałoby z tym poczekać, uzyskać jakiś większy dystans, ale powiem, bo ktoś, tak czy inaczej, musi to wreszcie powiedzieć. Ja widzę wielkie dziejowe piękno tego wszystkiego, co wydarzyło się 10 kwietnia i zaraz potem. I nie chodzi tu tylko o piękno pogrzebu i pochówku na Wawelu, bo wiadomo, że Wawel jest piękny ze swojej natury, jak piękny jest każdy narodowy początek, jak piękne są każde legendarne narodziny narodu. Pogrzeb Piłsudskiego był piękny. I Słowackiego, bo tak chciał Piłsudski. Ale ta straszna katastrofa także staje się już piękna. Szczątki tupolewa są piękne. Piękne jest to okropne pole i połamane drzewa w pobliżu smoleńskiego lotniska. W historii Polski wydarzyło się coś wielkiego, strasznego i pięknego. Trzeba na to spojrzeć z perspektywy stuleci, bo polska opowieść o tym, co się wydarzyło pod Smoleńskiem, będzie opowiadana także i za tysiąc lat. Dlatego szczątki samolotu są piękne – jak nasze narodowe dzieje.

Joanna Lichocka: Niewątpliwie mamy tu do czynienia z natychmiastową symbolizacją.
Jarosław Marek Rymkiewicz: Co się dość rzadko zdarza w historii – zwykle musi upłynąć trochę czasu, żeby pojawiła się mityczna opowieść. Mit ma swoje tajemnicze zawiłości. Pewne wydarzenia – nie bardzo wiadomo dlaczego – szybko się symbolizują. Jak choćby śmierć księcia Józefa skaczącego do Elstery, śmierć, prawdę mówiąc, trochę przypadkowa, nawet niepotrzebna. A inne ważne wydarzenia w ogóle nie wchodzą w przestrzeń mityczną. Jak choćby nieudane samobójstwo Tadeusza Kościuszki na pobojowisku pod Maciejowicami. Świetna scena, która powinna stać się symbolem polskiego losu – i nic z tego, historia ją gdzieś schowała, zatarła. A jeśli już mówimy o mitycznych symbolizacjach, to chcę powiedzieć, że Jarosław Kaczyński też już staje się, a nawet stał się symbolem. Dlatego na początku naszej rozmowy porównałem go do walecznego Władysława Łokietka, który przegrywał, wygrywał, i znów przegrywał, i znów wygrywał, i tak przez całe swoje życie, bitwa po bitwie, z Krzyżakami, z Wacławem II, aż zrekonstruował zrujnowane Królestwo Polaków. Co do wzrostu, to też zachodzi wyraźne podobieństwo. Jarosław Kaczyński jest świetnym, zręcznym politykiem, ale to już nie jest takie ważne, bo ważniejsze jest teraz coś innego. Otóż ten człowiek, już niemłody, ale przecież też nie stary, któremu nie wszystko się udawało, który musiał znieść wiele upokorzeń i porażek, pewnie wcale nie myśląc o tym, że zmierza w takim właśnie kierunku, stał się obecnie żywym symbolem niepodległej Polski, którą ma dla nas wywalczyć. Jak Łokietek ze swojej rycerskiej groty pod Ojcowem, tak on wyszedł ze swojej inteligenckiej żoliborskiej groty, żeby walczyć z wrogami Polski. Patrzę teraz na niego i widzę mitycznego bohatera Polaków. Niech się Pan trzyma, Drogi Panie Jarosławie.

Joanna Lichocka: Gdy spotkaliśmy się trzy lata temu, mówił pan, że Jarosław Kaczyński jest postacią historyczną, bo ugryzł żubra w dupę. Żubr, symbol Polski, spał pod lipą, prezes PiS podszedł, ugryzł go i obudził. Ale ten żubr chyba uciekł Kaczyńskiemu?
Jarosław Marek Rymkiewicz: Przecież było wiadomo, że ugryziony żubr gdzieś ucieknie, no i uciekł, gdzieś pomknął. Ale ja w tej rozmowie mówiłem też, że żubr galopuje w jakąś nieznaną przyszłość. Teraz to już widać trochę lepiej, a moja koncepcja Polski postkolonialnej pozwala to lepiej zrozumieć – żubr przez jakieś straszne ostępy, chaszcze, zarośla galopuje ku niepodległości. Słyszę jego tętent, tętent odradzającego się polskiego życia. Będziemy mieli wspaniałe państwo wolnych Polaków, w którym Jarosław Kaczyński będzie miał pomniki. Będzie stał obok Lecha. Albo będą siedzieli na murku, pijąc wodę z sokiem z żoliborskiego saturatora

Newsweek

Dwie tablice !

Tablica

Mało, kto z mieszkańców naszego miasta “widział” tę tablicę. Jest schowana wewnątrz klasztoru Franciszkanów. Upamiętnia młodych bohaterów, uczniów gimnazjum Stanisława Niemca, którzy mieli 16 lat i poszli walczyć z komunistyczno- bolszewicką zarazą. Dla nich Polska była najważniejsza. Za tę Polskę wolną, niepodległą oddali swoje młode życie. Tak zostali wychowani. Byli prawdziwymi PATRIOTAMI ! Żaden Jureczek lub Mareczek  nie wmawiał im, że Polska nie jest najważniejsza, najważniejsze jest ich życie.
Chcę tym wpisem oddać im hołd. Szczególnie mojemu wujkowi Zenonowi. Zaginął gdzieś w okolicach Lwowa, walcząc z kozakami. Miał jedynie 16 lat. Gdy został zakłuty kozackim pikami, jego ciało przysypano ziemią. Miejsce jego pochówku nie jest znane. Podobnie jak miejsce pochówku  Aleksandra Jędrzejczyka, Walerjana Koperskiego, Czesława Winnickiego .
Za komunistycznego PRL-u, nie można było nawet rozmawiać o wojnie 1920 r. Ta historyczna tablica musiała być ukrywana.
Jako swoisty chichot historii, traktuje fakt, że w wolnej Polsce, wciąż ta tablica jest schowana za murami klasztoru, natomiast na radomszczańskim muzeum, na eksponowanym miejscu “wisi” tablica, upamiętniająca tych, którzy w 1920 byli zdrajcami Polski, chcieli Polski komunistycznej , nie chcieli niepodległości, tylko marzyli o bolszewickim zniewoleniu. Młodzi bohaterowie są wciąż “schowani”, a zdrajcy są eksponowani. Jesteśmy historycznymi ignorantami i moralnymi karłami jeżeli przez 20 lat tolerujemy taki stan rzeczy.
Wydaje mi się, że zwykła ludzka przyzwoitość i szacunek do prawdy historycznej nakazuje aby coś zmienić. Czy młodzi mieszkańcy Radomska nie powinni poznać historii swoich kolegów, 16 letnich  uczniów- żołnierzy ?

O wyborach i nogach równo odciętych w kolanach ! Głosuj na SLD !

Wpis zamieszczony na blogu Kot  z Cheshire. Uważam go za fenomenalny, dlatego zamieszczam go na swoim blogu. Prawdziwa historia. Trafna analiza rzeczywistości w której żyjemy. Co będzie dalej ?

“Przedwczoraj, moja przesympatyczna i niegłupia koleżanka i podwładna, poinformowała mnie ze śmiechem, że będzie kandydować na radną w wyborach samorządowych. Z listy SLD. Na moje zdziwienie opowiedziała mi przezabawną historyjką o tym, jak to jej szwagier kompletował listę młodych SLD, jakie to było trudne, jak im zabrakło jednej osoby i jak po długich prośbach namówili ją by dała się dopisać na końcu. Pośmialiśmy się oboje, pożartowaliśmy o tym jak to zaraz ją wywalę z pracy i tyle. Gdyby nie była moją podwładną to pewnie bym coś powiedział, rzucił jakąś cienką aluzję, jest inteligentna i pewnie by złapała. Ale ja ją zatrudniam więc mi nie wypadało.

Tym niemniej mam kaca. Od dwóch dni zastanawiam się co właściwie powinienem był powiedzieć. Ilu i jakich słów trzeba by użyć, by oczyścić tę stajnię Augiasza, odwalić te tony medialnego G…W-na nagromadzonego w naszych głowach przez ponad dwadzieścia lat. „Zapaść semantyczna”- święte słowa mistrza…
Od razu przypomniała mi się dyskusja w radiowej trójce sprzed roku, może krócej. Występowali w niej Bugaj i Oleksy. Rozmawiali chyba o podziałach na scenie politycznej przed wyborami prezydenckimi. Oleksy bez przerwy wytykał Bugajowi, że on tworzy podziały, a przecież „wszyscy jesteśmy Polakami” i takie tam, a Bugaj wił się jak piskorz. Gdy zahaczyli o lata 80-te i Oleksy znów rzucił: „no widzi pan, pan znowu: MY i ONI”, a Bugaj znów się zaplatał, wyłączyłem radio. Pomyślałem wtedy: Bugaju, biedny Bugaju, dlaczego nie możesz temu sprzedawczykowi powiedzieć kilku słów prawdy, że zamiast siedzieć tu w studio radiowym i się wymądrzać, powinien mniej więcej teraz właśnie wychodzić z więzienia, po długotrwałym wyroku i bez praw obywatelskich? Że tylko dzięki głębokim kompleksom części opozycji, która bała się demokracji i „ciemnego, katolickiego polskiego narodu”, udało się tak esbecji wymanewrować, że tych wyroków uniknęli? Jak im wszystkim udało się nas tak załatwić, że tych kilku słów prawdy nie da im się dzisiaj powiedzieć?
Nie da się. W każdym razie nie w tym felietoniku. Skoro Bugaj nie potrafił to ja też nie będę próbował. Poza tym moja koleżanka nie czyta tego bloga. Ale tylko dla mojej własnej terapii duchowej, chciałbym ci Marto opowiedzieć historyjkę, jedną z bardzo wielu jakie można by tu przytoczyć. W 1979 roku (jeszcze nie było Cię na świecie) wyłowili w Gdańsku z Motławy martwego, młodego stoczniowca. Pływał tak wiele dni, miał dwadzieścia- kilka lat (trochę mniej niż ty teraz) i nogi równo odcięte w kolanach. Wcześniej zniknął w nieznanych okolicznościach, a był działaczem WZZ-tów (opozycyjne związki zawodowe zwalczane przez komunistów). Pewnie go chcieli zwerbować, a on zapewne był „twardy”. Akcja mogła się dziać w jakimś ciemnym starym warsztacie. Pewnie myślał że tylko go straszą i myślą głupcy, że się zlęknie! Jutro opowie kolegom o tym jak się nie dał tym draniom! Gdy włączyli piłę istotnie zląkł się trochę, ale pomyślał że przecież niczego mu nie mogą zrobić. Żył w rzeczywistości gierkowskiej propagandy, świat był piękny i poukładany. W 1970 roku miał 10 lat i niewiele pamiętał. Poczuł ból i na moment stracił rozum, by wkrótce zrozumieć, że właśnie odcinają mu nogę. Zapewne wtedy spłynęło na niego zrozumienie, poczucie nieodwracalności i powagi sytuacji. Znacznie większej powagi niż wcześniej sądził. Zapewne wtedy zechciał już powiedzieć wszystko o co tylko go spytają. Może nawet powiedział? Z drugiej strony stało kilku drani. Młodzi, silni, podobni do narzeczonego Anny Dymnej z „Kochaj albo rzuć”. Palili papierosy klęli i śmiali się z niego gdy zaczął płakać. Zaczęli mu powoli odcinać drugą nogę. Potem był już tylko trzęsącym się strzępem człowieka i ten strzęp wrzucili do brudnej portowej wody.
Dziś tamci dranie są szanowanymi starszymi panami. Mama tamtego chłopaka zmarła w nędzy, a oni mają wysokie emerytury. W każdych wyborach głosują na SLD. Popatrz jak się dziwnie porobiło, może teraz zagłosują na Ciebie?
Wpis zamieszczony na blogu Kot  z Cheshire.

Pomnik w hołdzie bohaterom z KWP – ważne ,że wreszcie jest !! 20 lat za późno !

Jestem dumny. Wreszcie bohaterowie z KWP i ich dowódca „Warszyc” mają pomnik. W niedzielę prezydent Anna Milczanowska, dokonała uroczystego odsłonięcia pomnika upamiętniającego żołnierzy z Konspiracyjnego Wojska Polskiego.

Fundacja „Pamiętamy” walczy o pamięć o „żołnierzach wyklętych”. I robi to skutecznie. Za prywatne pieniądze, fundacja buduje pomniki w miejscach gdzie Polacy walczyli z okupantem sowieckim – komunistami z NKWD, PPR,  UB o wolną Polskę.

Pomnik upamiętnia, żołnierzy zbrojnego antykomunistycznego powstania. Dzięki pomnikowi, będzie łatwiej przekazywać prawdę o żołnierzach z KWP.

Komuniści z PPR , PZPR od 1945 r., chcieli amputować pamięć o bohaterach z KWP. Ta pamięć była zabójcza. Jednoznacznie wskazuje, że polscy komuniści byli polskiemu narodowi wrogą i obcą tkanką. Odrzucaną. PPR- płatne pachołki Rosji.  Tylko dzięki wojskom sowieckim z NKWD polscy komuniści byli w stanie objąć władzę. Ten pomnik będzie przypominał ,że rok 1944 to początek okupacji Polski. Tym razem przez inny totalitaryzm – komunizm.


I
Tym którzy tego nie rozumieją należy przypomnieć referat W. Gomułki, wygłoszony na plenum KC PPR w maju 1945r  „Nie jesteśmy w stanie walki z reakcją przeprowadzać bez Armii Czerwonej. To coś mówi o bazie (..) Niesłusznym byłoby żądanie wycofania wojsk [sowieckich]. Nie mielibyśmy swoich sił aby postawić na ich miejscu.”  .Potwierdził to Franciszek Jóźwiak komunistyczny komendant główny  MO : „nie jesteśmy u siebie gospodarzami .pracują u nas bataliony sowieckie… „ Komuniści z AL i PPR nie byli w stanie zdobyć i utrzymać władzy w Polsce po 1944 r. bez wojsk radzieckich.

,,Kryzys polityczny wyrasta z trudności. Z Wojsk Wewnętrznych trzy bataliony odeszły do lasu. W ciągu kwietnia zdezerterowało 2000 ludzi. To są nasze trudności organizacyjne, nieopanowanie, nieudolność. Ale te nasze trudności wynikają z czegoś . Gdyby było oparcie w społeczeństwie, nie mielibyśmy tych faktów. (..) W stosunku do Rządu tymczasowego istnieje nieufność pogłębiona całym szeregiem faktów.

Powstanie antysowieckie, antykomunistyczne było zrywem pokolenia walczącego od 1939 r, z niemieckim totalitaryzmem – faszyzmem. Te dwa zbrodnicze ustroje od 1939 r., okupowały Polskę. Od 1944 r. Polska była okupowana tylko przez komunizm.

Dla żołnierzy KWP, wolna, niepodległa Polska była najważniejsza. Nie godzili się na dominację sowiecką. Nie godzili się aby w Polsce wprowadzono drugi totalitaryzm – komunizm.  Dlatego walczyli z tymi , którzy kolaborowali z sowieckim okupantem. Podczas wojny walcząc o wolną Polskę  zabijali  gestapowców, volksdeutschów . Po wojnie walcząc o wolną, demokratyczną Polskę zabijali żołnierzy NKWD, UB, kolaborantów z PPR.

Żołnierze z KWP są symbolem niezłomnej walki z najgorszym z ustrojów – komunizmem.

Pomnik żołnierzy KWP jest dla mnie także symbolem komunistycznych zbrodni.  Komuniści mogli objąć władzę tylko stosując represję. Celem tych represji było złamanie oporu społecznego. Komuniści eliminowali elity, szczególnie te lokalne. Zależało im na zniszczeniu kształtowanej od pokoleń struktury społecznej. Zależało im na zniszczeniu ukształtowanego systemu wartości.  Na ich miejsce starych prawdziwych elit tworzyli nowe pseudoelity. Skąd je brali ? Przedewszystkim beneficjentami ustroju narzuconego Polsce przez J.Stalina byli partyzanci J.Stalina walczący w oddziałach AL, członkowie PPR i polscy członkowie przedwojennej KPP. Co ich łączyło ? Bezwzględne oddanie i podporządkowanie Józefowi Stalinowi.

Nie było pomnika, a  pamięć o żołnierzach walczących z sowieckim zniewoleniem nie zaginęła.  „Walka o wolność, gdy się raz zaczyna / krwią ojca spada dziedzictwem na syna” G.Byron .

Dzięki pomnikowi będzie nam łatwiej pielęgnować pamięć i prawdę o żołnierzach z KWP .  Będzie łatwiej przekazywać młodym pokoleniom, prawdę o instalowaniu przez J.Stalina komunizmu w Polsce. Prawdę o Polakach patriotach i Polakach kolaborantach.

Nasuwa się jedna smutna refleksja .Dlaczego w wolnej  Polsce, aż 20 lat czekaliśmy na ten pomnik ? Dlaczego nasze elity samorządowe nie doprowadziły do powstania takiego pomnika np. w momencie gdy na placu 3-Maja, zburzono pomnik zniewolenia ?

Radziecka agresja na Polskę z 17 września 1939 r. i bitwa pod Ewiną !

Może za dużo o AL-owskich sojusznikach J.Stalina spod Ewiny ? Ale dzisiejsza rocznica nie pozwala pominąć tych niby całkowicie różnych wydarzeń. Analiza faktów historycznych pozwala zrozumieć tę oczywistą tezę ,że członkowie AL. byli żołnierzami J.Stalina  i walczyli z Niemcami, ale nie o wolną Polskę. Walczyli o zniewoloną Polskę. O komunistyczną Polskę w pełni poddaną J.Stalinowi , a jedynie zarządzaną przez polskich komunistów z  PPR, a potem z PZPR.

Obchodzimy 71 rocznica radzieckiej agresji na Polskę.  Dnia 17 września 1939 r. Armia Czerwona wkroczyła na wschodnie tereny Rzeczpospolitej, łamiąc obowiązujący od 1932 r. polsko-sowiecki pakt o nieagresji.

Najciekawsza jest oficjalna nazwa agresji na Polskę.  Radzieccy komuniści nazwali ją “Kampania wyzwoleńcza Armii Czerwonej“.

I tak nas J.Stalin WYZWALAŁ, dwa razy. Pierwszy raz w 1939 r. Drugi raz wyzwalał nas w 1944 r. i  1945 r.

Czy nie jest upokarzające, że  lokalni postkomuniści z SLD,  świętują rzekome wyzwolenie polskich miast przez Armię Czerwoną. Dziwi mnie, że nie obchodzą tego wyzwolenia przez Armię Czerwoną we wrześniu i styczniu. Można by dwa razy do roku pokazać się w czapce z czerwoną gwiazdą.

Data 17 września 1939 była w totalitarnym PRL wyklęta ,zakazana. To było totalne tabu. Radzieccy namiestnicy z PZPR w oficjalnej propagandzie przemilczali tę rocznicę. W czasach odwilży, gdy jednak coś mówiono, to bredzono  i przypominano stare kłamstwa stalinowskiej propagandy o konieczności  ratowania przed nazizmem, ludności białoruskiej, ukraińskiej i innej zamieszkującej wschodniej tereny II Rzeczypospolitej.

W komunistycznym PRL-u, o tym , że Józef Stalin był najwierniejszym sojusznikiem ADOLFA HITLERA całkowicie milczano. Za powiedzenie tej prawdy groziło usuniecie ze szkoły.  Podobnie jak prawdy, że A.Hitler zawarł z J.Stalin tajny pakt, dotyczący IV rozbioru Polski.  Brunatny, niemiecki socjalizm był  sprzymierzony z czerwonogwiaździstm komunizmem. Fakty  o wspólnej defiladzie Armii Czerwonej i Werhmachtu w Brześciu w dniu 22 września 1939 r., którą odebrali wspólnie kombrig Siemion Kriwoszein i niemiecki generał Heinz Guderian  i o podziale stref wpływów w Europie środkowo-wschodniej między Hitlera i Stalina ,to była prawda zakazana.  Niektórzy z moich kolegów, o tych faktach, dowiedzieli się dopiero po 1989 r.

Czy zbrodniarz J.Stalin, który od 17 września 1939 r. okupował Polskę, eksterminował Polaków mordując ich i wywożąc na Syberię,  w 1944 r. zmienił się w łagodnego baranka ? Czy ten J.Stalin myślał o wolnej , demokratycznej i suwerennej Polsce ? Czy J.Stalin tworząc agenturalną PPR i jej zbrojne ramię Gwardię Ludową ,przekształconą w Armię Ludową, tworzył polską partyzantkę ,mającą walczyć o wolną, niepodległą Polskę ?

Tylko komunista albo debil historyczny na powyższe pytania odpowie twierdząco. Armia Ludowa , była częścią Armii Czerwonej.  Sztab Główny AL. był ściśle podporządkowany J.Stalinowi. Armia Czerwona walczyła z Niemcami.   Ale czy Armia Czerwona i  Armia Ludowa walczyły o wolną i niepodległą Polskę ? Oczywiście nie. Armia Czerwona i jej jednostki pomocnicze, takie jak AL., walczyły o podbicie i zniewolenie części Europy. Armia Czerwona walczyła z Niemcami o zastąpienie jednego totalitaryzmu – faszyzmu, drugim, gorszym totalitaryzmem – komunizmem. Armia Ludowa walczyła o to samo. O zamontowanie w Polsce najgorszego z ustrojów. Zbrodniczego komunizmu.

Czy należy więc świętować  starcie części polskojęzycznych oddziałów Armii Czerwonej z Niemcami ?  Świętować nie. Pamiętać tak. Szczególnie o tych ,którzy zginęli. Szacunek dla zmarłych. Zawsze.

Postkomuniści z SLD budują swoją tożsamość na pamięci o komunistycznym PRL-u. Mamy demokrację. Mają prawo świętować partyzantów J.Stalina, których Niemcy wygonili z lasu. Nie widzę w tym nic złego.

Ale jeżeli demokratycznie wybrany polityk np. starosta z innej partii niż SLD, także uroczyście obchodzi święto partyzantów J.Stalina to ja, jako potencjalny wyborca i podatnik, mam prawo zapytać co on tam świętuję ? Czy jest ignorantem historycznym czy też postkomunistą ?  Mam także prawo zapytać gdzie i w jaki sposób świętował dzisiejszą rocznicę ?

Armia Czerwona „szła” na Berlin. Na okupowanych terenach Polski( zwanych przez komunistów wyzwolonymi) zostawały oddziały NKWD i „Smiersza”, siejąc terror. Radzieccy agenci, aby zniewolić Polaków, tworzyli polskojęzyczne Urzędy Bezpieczeństwa. Do UB masowo wstępowali byli członkowie AL.

Właśnie komunistyczni ubecy mordowali żołnierzy „Warszyca”.

W dniu 26 września b.r. nastąpi odsłonięcie pomnika upamiętniającego KWP i kpt. „Warszyca”. Czy ci politycy, którzy byli  na święcie partyzantów J.Stalina, też będą odsłaniali pomnik, bohaterów którzy  walczyli z komunizmem i zostali zamordowani przez funkcjonariuszy J.Stalina ? Przyzwoitość nakazywałaby…zaraz, zbliżają się wybory….o czym ja piszę…przyzwoitość ,wartości, honor…. Liczą się tylko głosy wyborców…

Bitwa pod Ewiną, Armia Ludowa czyli czy w wolnej, demokratycznej Polsce, powinniśmy świętować partyzantów J.Stalina

Po latach komunistycznej propagandy wciąż trzeba przypominać czym była Gwardia Ludowa przekształcona w Armię Ludową.

Armia Ludowa była zbrojnym organem PPR. Nie walczyła o wolną i suwerenną Polskę. Tylko o Polskę zniewoloną przez ZSRR. Była stworzona na polecenie Józefa Stalina. Członkowie  bojówek GL nie nosili na swoich mundurach żadnego oznakowania  nawiązującego do polskiego wojska. Nosili jedynie przyszyty czerwony trójkąt z napisem “GL”.  Niemiecki okupant nie był głównym celem ataków GL. Ofiarami zbrojnych.wypadów komunistycznych, polskojęzycznych agentów J.Stalina stawali się żołnierze AK i NSZ oraz polska ludność cywilna współpracująca z polskim podziemiem niepodległościowym.

Członkom Gwardii Ludowej czy też Armii Ludowej uprawnienia kombatanckie nie powinny przysługiwać z oczywistych względów. Mówiąc najkrócej – te organizacje wywodzące się z Polskiej Partii Robotniczej powstały na polecenie czynników sowieckich, realizowały polecenia czynników komunistycznych, ośrodków decyzyjnych znajdujących się w Moskwie. Nie prowadziły działań na rzecz niepodległego państwa polskiego, natomiast znane są bardzo liczne przypadki działań GL – AL przeciwko polskiej i żydowskiej ludności cywilnej czy przeciw oddziałom państwa podziemnego – takie fakty historyczne ustalił historyk dr Piotr Gontarczyk, wicedyrektor Biura Archiwizacji i Udostępniania Dokumentów IPN.

Czy można akceptować Armię Ludową ,jako organizację która w okresie swojej działalności  w pełni podlegała ośrodkom dowódczym w ZSRR, podejmując działania zbrojne wynikające z realizacji priorytetów polityki Stalina. Kierownictwo ZSRR wydawało rozkazy, podejmowało decyzje strukturalne, organizacyjne i personalne dotyczące PPR oraz GL, dostarczało instrukcji i wytycznych działania, zapewniało zaopatrzenie i środki finansowe na działalność. Mimo taktycznego odwoływania się do narodowych haseł propagandowych ani GL, ani AL nigdy nie były częścią sił zbrojnych Polskiego Państwa Podziemnego.
Armia Ludowa i PPR były formacjami reprezentującymi sowiecką rację stanu. Kierownictwo AL w pełni akceptowało przynależności ziem zajętych przez ZSRR po 17 września 1939 roku (łącznie z Białostocczyzną) do państwa sowieckiego. Po 17 września 1939 r. Polska była pod okupacją  Niemiec i  ZSRR.   Wojska ZSRR były wojskami okupującymi polskie ziemie. Więc AL kolaborowała z okupantem sowieckim.

17 września będziemy obchodzić 71 pierwszą rocznicę agresji sowieckiej na Polskę. Czy od 1939 r ,do 1944 r, zmienił się stosunek J.Stalina do Polski i jej niepodległości ? Katyń jest słowem symbolizującym stosunek J.Stalina do Polski i Polaków.

Oczywiście  J.Stalin, nie myślał o wolnej i niepodległej Polsce. Myślał jak podbić Polskę i   podporządkować ją ZSRR. Wszyscy, którzy współpracowali z J.Stalinem, działali na rzecz zniewolenia Polski. Kolaborowali z kolejnym okupantem.

Czy w wolnej, suwerennej, niepodległej  Polsce powinniśmy świętować partyzantów  J.Stalina, nazwanych przez niego Armią Ludową ?

Czy demokratycznie wybrany polski polityk poseł, starosta, wójt, radny, powinien brać udział w jakiekolwiek uroczystości dotyczącej polskojęzycznych żołnierzy J.Stalina, a w dniu 17 września brać udział w prawdziwie patriotycznych obchodach agresji wojsk J.Stalina na Polskę. Czy polski polityk może jednocześnie oddawać hołd partyzantom spod znaku czerwonej gwiazdy, a potem oddawać hołd polskim oficerom zamordowanym w  Katyniu, przez oprawców z NKWD, noszących czerwona gwiazdę ?

Polski polityk, musi wybrać albo jest polskim patriotą albo postkomunistą,  przeniesionym z PRL-u i wyznającym stalinowską wersję historii !!!